sobota, 23 czerwca 2012

2. Tajemnica

Odcinek jest bardzo krótki, ale nadrobię to jutro. Jutro obiecuję dalszą część:) Ach, i nie dajcie się zwieść. Ja wiem co momentami sugeruje ten odcinek. Ale to nie będzie tego typu opowiadanie, bez obaw.
Aha, i bardzo się cieszę, że ludzi jednak przybywa. Nie wiem, jakim cudem tak się dzieje, no ale...
Do jutra. K.

Kiedy doprowadziłem się do porządku, dołączyłem do chłopaków jedzących śniadanie.  Louis już nie robił mi wymówek, co szczerze mnie ucieszyło. Ożywiona dyskusja i śmiech – tak przebiegł nam czas posiłku. Zaraz potem musieliśmy zbierać manatki i wyjeżdżać na ten zakichany festyn.
         -Właśnie, Harry! – olśniło nagle Nialla, który momentalnie usiadł obok mnie – Mówię ci, jakie dziś rano cudo widziałem w hotelu. Chyba mieszkała na naszym piętrze, bo jechałem z nią windą. Niezła była, taka czarnula – wyszczerzył się tylko.
         -Niewysoka, czarne włosy za ramiona, idealna figura i boski tyłek? – wyrecytowałem z uśmiechem, wyciągając z kieszeni karteczkę z jej numerem – Naprawdę niezła, możesz do niej zadzwonić. - Wróciłem do jedzenia.
         -Ale…
         -Nie patrz tak na mnie. Mnie się już nie przyda. Potraktuj to fajny gest – roześmiałem się – Dokąd właściwie jedziemy?
         -Do Southampton – odpowiedział Louis, jeszcze nieco obrażony.
         Jak na złość rozdzwoniła się moja komórka, a na wyświetlaczu pojawiło się „Maddie”. Westchnąłem tylko, bo dzień wcześniej obiecałem zadzwonić.
         -Tak?
         -Już myślałam, że nigdy nie odbierzesz…
         -A może tak najpierw cześć?
         -Jasne, cześć.
         -W ogóle nie słyszałem, że dzwonisz, wybacz.
         -Nie szkodzi. Kiedy zajrzysz do mnie? Trochę się stęskniłam.
         -Pojęcia nie mam. Może w tygodniu damy radę się wyrwać. A co tam słychać? - Zacząlem z zainteresowaniem ogladać swoje paznokcie,bo zdalem sobie sprawę, że gdyby Maddie mocniej wychylila głowę przez okno, pewnie zobaczyłaby naszego vana. Od trzech dni byliśmy w okręgu i mogłem do niej wpaść, kiedy chciałem.
         -Nic nowego. A u ciebie? Gdzie jesteś?
         -W vanie, jedziemy do...Glasgow - oprarłem. Louis odwrócił sie cały w moją stronę, a ja niemal czułem, jak pod jego spojrzeniem rosnie mi nos.
         -Przeszkodziłam w czymś?
         -Nie, po prostu nie wyspałem się – rzuciłem w pospiechu. Niall z boku zaczął się chichrać, za co dostał z łokcia.
         -Co tam się dzieje?
         -Niallowi odbija, nie reaguj.
         -No, dobra. Nie zapomnij zadzwonić wieczorem, dobrze?
         -Postaram się.
         -Kocham cię, pa.
         -Ja ciebie też – rzuciłem, rozłączając się. Przed sobą zobaczyłem karcące spojrzenie Lousa, wręcz nieruchomo wbite w moje oczy. – Co?
         -Zobaczysz, że to się wyda.
         -Oj, do diabła, Lou. Nie ta, to inna.
         -Jesteś beznadziejny – mruknął Lou, wracając do własnych myśli. Van wpadł w jakas dziurę i wszyscy podskochylismy huralnie na tyłkach. Lou jednak nieprzerwanie gapił się na mnie. - Nie boisz się czasami?
         - Czego? - zapytałem ogłupiały.
         - Tego, że jak już spotkasz twoją przyszłą panią Styles, włożysz jej, zanim zapytasz o imię?
         Po takich tekstach jak ten naprawdę odechciewało mi się wszystkiego. Komórkę, która wylądowała się z piknieciem,wrzuciłem do kieszeni spodni.
Miałem ochotę przewrócic oczami, ale juz nikt na mnie nie patrzył, więc ostentacja nie zdałaby się na nic. Zawsze dogadywałem się z Louisem, właściwie z nim jednym najlepiej. Za cholerę nie dało się przed nim nic ukryć. Teraz też pewnie nie umiałem ukryć, że jestem na niego zły. Nie umiałem. Gapiłem się na niego jak dureń, a on uparcie gapił się w szybę.
Z początku, gdy po raz pierwszy korzystałem ze swoich możliwości, przymykał na to oczy, czasami stroił tylko głupie miny. Jednak ostatnio było coraz gorzej. Zachowywał się jak nastoletnia, rozchosteryzowana baba.
         Można by więc zapytać, czego mi zazrdzościł? To rzeczywiście dobre pytanie. Na pewno nie miłosnego związku z Maddie. (Ok, wiem, jak idiotycznie to brzmi po tym, co opowiedziałem wam przed chwilą). Ale musicie wiedzieć, że nie sypiałem z Mad. Była chyba jedyną dziewczyną w całym okręgu, której nie dotknąłem i którą chyba trochę szanowałm.
Zastanawiałem się czasem, czy Louis nie podkochiwał sie w Maddie, ale to było wariactwo. Znali sie zbyt dobrze, zbyt długo i stanowczo zbyt dokładnie, by wykrzesać z tych kontaktów jakąkolwiek nutkę ekscytacji. Głowiłem się więc dalej, o co chodzi.
Mialem dowiedzieć sie dzisiaj.